Moim okiem
"Zresztą na cokolwiek patrzymy, chociażby na mebel, krajobraz, świat, nie jesteśmy w stanie wyłączyć z tego patrzenia naszej wyobraźni". Potrafię patrzeć, słuchać, wyciągać wnioski. Dzielę się moim życiowym doświadczeniem, obserwacją życia. Moim okiem. Znajdziesz tu wskazówkę, inspirację do przemyśleń.
-
Zmiana, trudna konieczność czy koło zamachowe?
“Czasem los stawia nas na rozstaju dróg i wtedy wszystko jest możliwe”.
Lubimy stabilizację, poukładany świat, swoje rytuały, przyzwyczajenia, trzymamy się utartych szlaków. Mamy ustalone zasady, którymi kierujemy się w życiu. Nader wszystko cenimy swój “święty spokój”. I wtedy przychodzi ona… Zmiana.
No właśnie. Zmiany są, będą. To nieodłączny element naszego życia. Tego jednego możemy być pewni. Czy lubimy zmiany, a może się ich boimy? Jak podejść do zmian w życiu, wykorzystać ich potencjał i przekuć na realne korzyści. Zmiana może dać nam natchnienie, nowe światło na naszej drodze, być szansą, jeśli tylko będziemy potrafili do niej właściwie podejść. Nowa praca, zmiany w życiu osobistym, przeprowadzka to momenty, w których na nowo musimy zweryfikować swoje zasoby, przyjrzeć się sobie, ocenić własne siły. Zmiany zmuszają nas niejako do wyjścia z naszej strefy komfortu. A to wielka wartość. Życie to ruch. Nowe wyzwania, możliwości pomagają nam poznać na ile jesteśmy w stanie przekraczać utarte granice w swoim umyśle. Adaptujemy się do nowych warunków, poznajemy nowych ludzi, odrywamy ścieżki, których wcześniej nie znaliśmy. To nas wzmacnia, rozwija.
Zmiany pomagają nam uzyskać właściwe proporcje w życiu, docenić to, co naprawdę ważne. Spojrzeć na wiele spraw z dystansu, bo przecież całość najlepiej widzi się z pewnej odległości. W ten sposób budujemy nowe, lepsze życie. Oddzielamy ziarna od plew, uwalniamy się od skostniałych układów, obciążających sytuacji, toksycznych osób. Każdy z nas miał styczność z kimś lub czymś, co go wstrzymywało, było przysłowiową kulą u nogi. A zmiana jest powiewem świeżości, szansą na nową jakość. Wychodząc naprzeciw nowemu, otwierając się na nieznane, widzimy siebie w nowym świetle, często dostrzegamy ukryty potencjał, którego wcześniej nie musieliśmy wykorzystywać. Zmiana zmusza nas do wysiłku, do kreatywności. Często coś nas zaskakuje i wtedy musimy spontanicznie reagować, uwalniamy się od schematycznego myślenia i utartych rozwiązań.
Ja porównuję zmiany do nowego początku, który daje mi możliwość stworzenia nowej jakości, podjęcia wartościowych decyzji. W takim momencie mogę wykorzystać moje doświadczenie, znajomość siebie, swoje mocne strony. Mogę iść do przodu, zachowując dobre wspomnienia, a to, co mi przeszkadzało, ciążyło zostawić za sobą. Zmiana to dla mnie świt, poranek, który kojarzy się z nadzieją. Budzę się i wiem, że mam realny wpływ na to, co będzie. Akceptując daną sytuację skupiam się na tym, co tu i teraz. “Pamiętaj, że wszystko można zacząć od nowa. Jutro jest zawsze świeże i wolne od błędów”. I tak chcę na to patrzeć.
A Wy jak postrzegacie zmiany? Obawiacie się ich czy potraficie zaprzyjaźnić się z nową sytuacją w Waszym życiu, przychodzi Wam to łatwo czy wymaga siły, pokonania wewnętrznych oporów, strachu?
-
Cisza. Spróbuj ją odnaleźć.
Zapytacie mnie dlaczego warto poszukać ciszy… Do czego nam ona potrzebna? O jaką ciszę chodzi, o tą zewnętrzną czy tą ukrytą w nas samych?
Nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Każdy człowiek jest inny, ma swoje potrzeby, priorytety, jest na innym etapie życia. Czy ktoś, kto mieszka i pracuje w wielkim mieście szuka ciszy? Czy jej w ogóle potrzebuje? Myślę, że cisza jest dzisiaj “towarem” coraz bardziej deficytowym, choć poszukiwanym.
Wyrusz w drogę do samego siebie. Wyrusz w drogę ku ciszy.
Sama przekonałam się wielokrotnie, że cisza jest dla mnie odskocznią. Szukałam jej niezależnie od etapu mojego życia. Odpoczywałam w ciszy, zbierałam myśli, resetowałam umysł, tęskniłam za nią, jak przytłaczał mnie codzienny szum, bieganina, nadmiar bodźców. W chwilach decyzji, dokonywania wyborów, małych bilansów zatrzymywałam się, starałam odpocząć, odciąć od zewnętrznego świata. Często dosłownie, zamykając drzwi mojego mieszkania, zostawiając sprawy “niecierpiące zwłoki” za progiem. Pracując z ludźmi i dla ludzi codziennie wymieniasz energię ze spotkanymi osobami, czasem się kogoś radzisz, pytasz, oczekujesz wsparcia. Często tak naprawdę nie masz możliwości wsłuchać się w siebie, poszukać odpowiedzi w sobie, w swojej głowie, w sercu. Rozmieniasz na drobne nurtujące Cię sprawy i problemy. Czytasz poradniki, horoskopy, szukasz inspiracji w przeżyciach i doświadczeniach innych osób. Oczywiście nic w tym złego, sama czasem też tak robię. Z biegiem życia dostrzegłam jednak, że zachowując dystans, spokój, odnajduję najlepsze odpowiedzi na nurtujące mnie pytania, pojawiające się wątpliwości, bo “cisza nie tylko wyraźniej mówi, ale i dokładniej słyszy”. Człowiek nauczył się czerpać z napływających informacji, do tego stopnia przyzwyczaił się do codziennej lawiny newsów, istotnych i mniej istotnych wiadomości docierających z każdej strony, że zapomniał, jak wygląda życie sam na sam ze sobą. Co więcej, uważam, że wielu z nas boi się ciszy, jest ona dyskomfortem, bo łatwiej zagłuszyć myśli hałasem. Nie trzeba wtedy mierzyć się z tym, co nas boli, nurtuje. Zamiatamy pod przysłowiowy dywan swoje emocje, stres, strach, niepewność. Pod płaszczykiem nadmiernej aktywności chowamy kompleksy, trudne tematy. Problem tylko w tym, że to wszystko i tak nas dopadnie. I wtedy będzie trudniej. Bo najczęściej niezaopiekowane emocje dochodzą do głosu w najmniej odpowiednim momencie, obudzone iskrą przypadkowej złości, niemocy, zniecierpliwienia. Zagadujemy ciszę, tłumimy ją, na siłę tworzymy wokół siebie harmider, skupiamy uwagę innych.
A warto czasem wycofać się z owczego pędu, po kawałku dochodzić do odpowiedzi, szukać rozwiązań, dać sobie szansę usłyszeć co podpowiada nam rozum. Pozwolić myślom na spokojny przepływ, na rozważenie za i przeciw. Cisza pomaga, stwarza potrzebną przestrzeń.
Potrafię się wyciszyć, nawet w tłumie, skupić się, odpłynąć. Tak zwyczajnie wyskoczyć z codzienności. Nie boję się usłyszeć bicia swojego serca. I nie chodzi tutaj o wycofanie, bycie samotnikiem, unikanie innych. Najważniejsze to znaleźć równowagę. Osiągnąć spokój wewnętrzny. Choć i ta zewnętrzna cisza potrafi oczarować. Nie zapomnę pierwszej nocy w naszym domu pod lasem. Za oknem panowała zupełna ciemność, słychać było wszechobecną ciszę… Niesamowite doznanie dla mieszczucha 🙂 Na początku nie było to dla mnie naturalne, nie mogłam uwierzyć, że może być tak cicho, żadnych odgłosów zza okna. Powoli nauczyłam się słuchać tej ciszy. Doceniłam jej siłę. Wpływ na mnie, kojącą moc.
Poszukaj ciszy w sobie, wyłącz telewizor, telefon. Nie bój się milczeć, nie mów na siłę. Cisza to luksus naszych czasów. Podaruj sobie ciszę, jest na wyciągnięcie ręki.
Tylko cisza…