Blisko natury

Z miasta na wieś – sielskie życie.

“Wsi spokojna, wsi wesoła”. Taki obraz sielskiej wsi opisuje Kochanowski… i ma dużo racji 🙂 Szczególnie, jeśli spędziło się w wielkim mieście wiele lat i przeprowadzka na wieś była pielęgnowanym w głowie marzeniem. A nam marzył się dom blisko lasu. Pisałam już o moich przemyśleniach dwa lata po przeprowadzce. Co mnie zaskoczyło, bez czego nie można się obejść mieszkając 8 km od asfaltowej drogi.

Wiele osób zastanawia się, jak byłoby fajnie porzucić pracę w korporacji i przenieść się na wieś. Żyć bez pośpiechu, problemów, z dala od spalin i ludzkiego szumu. Ja też długo zastanawiałam się czy takie pojawiające się myśli to tylko dalekosiężne marzenie, budowana w głowie odskocznia czy może stać się to faktem i zamieszkam na łonie natury, gdzieś pomiędzy jeziorem a lasem. I przyszła ta chwila, kiedy trzeba było podjąć konkretne działania, włożyć dużo energii w realizację tej zmiany i ruszyć ku nieznanym dotąd miejscom i nowym wyzwaniom.

Marzenie spełnione i co dalej?

Powiem wprost – przeprowadzka z miasta na wieś to bardzo poważna decyzja, która niesie za sobą szereg następstw. Dla mieszczucha to zupełnie inny świat. Inne tempo życia, odmienne postrzeganie płynącego czasu. Nowe zajęcia, potrzebne umiejętności. Trzeba się odnaleźć w różnorodnych sytuacjach, myśleć otwarcie, mieć różne scenariusze, działać spontanicznie. Koordynacja, planowanie, radzenie sobie z codziennymi wyzwaniami, zarządzanie czasem i kreatywność mile widziane. Zabrzmiało jak lista wymagań w ofercie pracy na stanowisko managera… 🙂 Dokładnie tak, choć w przyjemniejszych okolicznościach otoczenia, a nie za biurkiem. W mieście chodziłam do pracy. Codziennie o tej samej porze, tam spędzałam kilka lub kilkanaście godzin, mierzyłam się z zadaniami, robiłam swoje, a potem wracałam do domu. Wiele spraw można było przewidzieć. Grafik tygodnia był z góry zaplanowany. Były weekendy, wakacje. Wtedy uciekałam z miasta, odpoczywałam, łapałam oddech świeżego powietrza i z nową energią wracałam do “normalnego życia”.

Patrząc na to z takiej perspektywy tutaj jesteśmy na wakacjach każdego dnia 😉 Wychodzę za furtkę domu i już jestem w lesie, idę kilkanaście kroków dalej i widzę jezioro połyskujące w słońcu. Szum drzew, śpiew ptaków. Powietrze jest wolne od smogu, czuć zapach iglaków, wilgotnej trawy. Wiosna tutaj wybudza się powoli i z każdym dniem nabiera intensywniejszych barw. Dla marzycieli o sielskim życiu – mieszkając na wsi nie leżysz na werandzie od rana do wieczora. Choć poranną kawę w piżamie czy wieczorny odpoczynek z kieliszkiem wina lub kubkiem herbaty, jak najbardziej praktykujemy.

To trzeba zmienić.

Nastawienie do codziennych obowiązków, nabyte przyzwyczajenia. Tutaj nie ma sklepu po drugiej stronie ulicy. Zabraknie Ci mąki, nie skoczysz do osiedlowego sklepu. Remontujesz i skończyły się wkręty – musisz wsiąść w samochód i jechać do miasta by dokupić, co potrzebujesz. Dlatego planowanie i przewidywanie przyszłości w zakresie potrzeb jest tutaj nieodzowne. Zepsuje się coś, najlepiej jak sam umiesz sobie z tym poradzić lub masz w bliskiej okolicy zaprzyjaźnionego fachowca. Wyłączą prąd – potrzebny agregat, by działała pompa i piec, lodówka. Codziennie masz do zrobienia wiele czynności wokół domu – usprawnienia, konserwacje, pielęgnacja zieleni (trawa, drzewka, krzewy, kwiaty), sprzątanie terenu. Do tego prace remontowe, które towarzyszą nam od przeprowadzki. Różnorodność prac pociąga za sobą zatrudnianie fachowców, którzy są dostępni w różnych terminach, do tego trzeba się dostosować, zgrać w czasie, przygotować i zakupić potrzebne materiały.

O wielu rzeczach trzeba pamiętać. Człowiek nabiera nowych umiejętności, wprawy, doświadczenia, którym potem może się podzielić 🙂 W mieście płaciliśmy czynsz i o wiele tematów dbała administracja osiedla. Nie interesowało nas czyszczenie rynien czy komina.

Tego w mieście nie znajdziesz…

Niezależności, swobody decyzji – zgodnie z zasadą “wolnoć Tomku w swoim domku”. Jesteśmy u siebie i tutaj to my podejmujemy decyzje. To nasz teren, o który dbamy i zagospodarowujemy po swojemu. Sadzimy roślinność, otaczamy się tym, co lubimy, dobieramy materiały, kolory, rozwiązania dla nas najlepsze. Dlatego czujemy się tutaj lepiej niż w bloku. Mamy dużą werandę, ogród, przestrzeń do życia. Dom daje nam poczucie bezpieczeństwa i świadomość, że możemy tworzyć każde wnętrze po swojemu. Nie ma tutaj szablonowych rozwiązań. Powtarzalności, masówki. Jest nasz klimat, według naszego gustu i upodobań. Mamy dużo więcej swobody, nie dzielimy wspólnych przestrzeni z innymi – no poza drogą przez wieś.

Bliskość przyrody, jej urok o każdej porze roku. Możliwość podglądania zwyczajów zwierząt, ptaków, owadów działa niezwykle uspakajająco. Bartek zbudował budki lęgowe, karmniki, posadził rośliny miododajne, posiał trawę kwietną. Dba o wszystko swoim fachowym gospodarskim okiem❤ Mamy też kolorowe kwiaty w donicach. Życie w zgodzie z naturą jest najlepszym lekiem na stres, nerwowość, daje poczucie odprężenia, wycisza. Stawia wszystko we właściwym świetle. Człowiek nabiera dystansu do wielu często nieistotnych spraw, na które nie ma wpływu. Bardziej skupia się na tym, co go otacza, co tworzy jego rzeczywistość, codzienność. Na wsi czas płynie wolniej (choć doba też ma 24 godziny i czasem chciałoby się by się rozciągnęła). Tutaj nie docierają z taką intensywnością problemy globalne takie jak pandemia, której właściwie nie odczuliśmy. Mogliśmy wychodzić z domu, po lesie chodziliśmy nie mijając nikogo po drodze. Oddychaliśmy zdrowym powietrzem. Nie czuliśmy presji, obostrzeń, paniki. To niewątpliwy plus.

Jemy zdrowiej.

Tutaj na co dzień nie mamy fast foodów. Nie wyskakujemy na skrzydełka czy do pizzerii. Dużo potraw gotujemy sami. Produktu kupujemy w lokalnych sklepach lub na rynku w soboty. Mięso, pieczywo, jajka różnią się smakiem, aromatem, trwałością. Jest większy wybór, lokalne przysmaki. W naszych okolicach królują ryby, a my z radością korzystamy z tej różnorodności i dostępności. Zawsze lubiłam gotować, ale pracując na etacie nie miałam czasu na codzienne przygotowanie kilku dań. Tutaj jest inaczej. Często gotuję, wprawiam się w kulinarnej sztuce i nie ukrywam, że czuję satysfakcję, jak przygotuję kolejne danie, którego wcześniej nie potrafiłam ugotować. Piekę ciasta, bo nie zawsze jest w domu zapas łakoci, a do kawy czy herbaty taki kawałek domowego ciasta to samo dobro. Lepsza jakość wody przekłada się na smak potraw i napojów. A własne zioła czy szczypiorek z grządki czy doniczki cieszy za każdym razem.

Wieś nie jest dla wszystkich.

To całkowicie normalne. Mimo licznych zalet i walorów mieszkania w sielskiej okolicy takie rozwiązanie nie jest dobre dla każdego. Nie odnajdzie się tutaj ktoś rządny bodźców, gwaru, kontaktu z ludźmi, bycia w centrum wydarzeń. Osobiście znam kilka osób, dla których przeprowadzka na wieś byłaby wyjęciem z naturalnego środowiska, jakim jest miasto. I bardzo dobrze, bo każdy powinien mieszkać tam, gdzie czuje się najlepiej. Jesteśmy różni i mamy inne potrzeby. Do tego dochodzą jeszcze okoliczności – te sprzyjające i te działające na przekór naszym marzeniom i planom. Trzeba pamiętać by ważne decyzje, a taką na pewno jest wybór miejsca do życia, podejmować we właściwym czasie. Bo na wszystko jest dobry czas. I wtedy warto ruszyć za marzeniem…

Dzisiaj

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *